„Republika Smoka” to opowieść brutalna, przejmująca i głęboko polityczna. Maja Sawicka w drugiej recenzji serii „Wojna Makowa” autorstwa R.F. Kuang. Wydawnictwo Fabryka Słów.

Czytając pierwszą część Wojny Makowej autorstwa R.F. Kuang, trudno nie odczuwać smutku i współczucia, tych samych emocji, które towarzyszą nam każdego dnia, gdy oglądamy wiadomości czy przeglądamy serwisy informacyjne. Doniesienia o wojnach, o dzieciach zmuszanych do walki, o śmierci i okrucieństwach, wszystko to wydaje się straszne, lecz nadal odległe. Współczucie z bezpiecznej perspektywy naszej kanapy, z lodówką pełną przekąsek obok. Pierwsza część serii nie jest łatwą lekturą – jest trudna, bolesna, ale pouczająca. Nie budzi w nas buntu, raczej głęboki wstręt wobec przemocy i bezsensu wojny.

Druga część, Republika Smoka, sięga głębiej. Wywołuje gniew, irytację, czasem wręcz rozpacz. To już nie tylko obrazy znane z ekranu – w tej historii zaczynamy dostrzegać siebie. Widzimy, jak łatwo dajemy się manipulować, jak bezrefleksyjnie oddajemy część siebie w imię spraw, które wcale nie mają nas na względzie. Jak niewiele potrzeba, by podzielić ludzi, nawet tych, którzy kiedyś stanowili jedność.

Republika Smoka to opowieść brutalna, przejmująca i głęboko polityczna. To historia o ukrytym kolonializmie kryjącym się za fasadą pomocy, o powtarzaniu tych samych błędów, o nieustannym dzieleniu jednego kraju na lepszych i gorszych obywateli. Rin, główna bohaterka, kieruje się pragnieniem zemsty, ale też zagubieniem, walczy o przyszłość Nikan, o demokrację, republikę, rządy ludu. A przynajmniej tak się wydaje. Ufa nowemu przywódcy, który obiecuje zmiany na lepsze, i podejmuje próbę zabicia Cesarzowej, która skrzywdziła ją osobiście.

Jednakże nowy władca, samodzielnie ogłoszony zbawicielem, zaprasza do kraju Hesperian – białych ludzi z Zachodu. Ci z pozoru sojusznicy zaczynają przeprowadzać na Rin eksperymenty. Dla nich nie jest bohaterką, lecz egzotyczną ciekawostką – szamanką związana z boską mocą Feniksa. Rin się buntuje, lecz ostatecznie poddaje, dla wyższego dobra, dla wojny domowej, którą ma nadzieję wygrać. Ale Hesperianie nie wierzą w bogów Nikan, ich światopogląd opiera się na jednym Stwórcy, a szamanizm uznają za Chaos. W zamian za ich pomoc Rin godzi się na propagowanie ich religii. Lecz wpajanie cudzej wiary nigdy nie kończy się tylko na słowach. Kolonializm, nawet ten najbardziej subtelny, niesie ze sobą przemoc i podziały.

Kraj zostaje rozdarty na dwie części, Północ i Południe. Rin, zdradzona przez jedną z najbliższych osób, ucieka z resztkami lojalnych towarzyszy. Czeka ją kolejna wojna – pytanie tylko, czy tę walkę da się wygrać?

W trakcie ucieczki Rin traci troje przyjaciół. Jeden z nich poświęca życie, by mogła przeżyć. Ich śmierć przywodzi na myśl ludzi takich jak załoga floty Madleen: Greta Thunberg, Rima Hassan, Yasemin Acar, Baptiste Andre, Thiago Avila, Omar Faiad Mubasher, Pascal Maurieras, Yanis Mhamdi, Suayb Ordu, Sergio Toribio, Marco van Rennes, Reva Viard – ci, którzy właśnie teraz płynęli oraz zostali nielegalnie porwani, według prawa międzynarodowego, w stronę Strefy Gazy, by dostarczyć pomoc humanitarną Palestyńczykom.

Ta książka już nie budzi współczucia. Ona budzi gniew. Sprzeciw. Bezsilność. I pytanie – czy jesteśmy już gotowi, by wstać z naszej wygodnej kanapy?

Udostępnij